Kolejna książka Jakuba Małeckiego, której nie da się zapomnieć i koło której nie da się przejść obojętnie. Opowieść jest niedługa, ale tyle w niej emocjonalnego napięcia, że aż krzyczy.
Mamy tu trójkę bohaterów: ojciec, pracujący w domu i zajmujący się Anastazją z dziecięcym porażeniem mózgowym oraz Łucja, starsza siostra Nastki, tańcząca w balecie. Każda z tych osób ma swoje problemy, swoje życie, podejmuje takie, czy inne decyzje i wybory życiowe, które wpływają na ich emocje, poczucie własnej wartości i sposób postrzegania świata.
Ojciec prowadzi jednostajne, monotonne życie, na które składa się praca opieka nad córką, chwilami ma dosyć, by nie wybuchnąć ucieka nocami z domu w miejsce, gdzie nie ma codziennych problemów, a w którym może wspominać żonę. Łucja, perfekcjonistka, dąży do osiągnięcia największego według niej sukcesu życiowego, czyli zagrania głównej roli w balecie, co okupione zostaje wieloma wyrzeczeniami i nadludzkim wysiłkiem. Na przekór wszystkiemu najszczęśliwsza z nich wydaje się Anastazja, naznaczona od urodzenia niepełnosprawnością ruchową. Jest pogodna i stara się czerpać z życia tyle ile może, obserwuje świat z okna, ma swój świat komiksów i internet.
Książka pisana jest głównie z perspektywy Anastazji, która opowiada o sobie, ale też dzięki darowi wnikania duchowego w innych ludzi, przedstawia życie siostry i taty. Jako narratorka powieści używa prostego języka, ale jest wnikliwą obserwatorką, „bo przecież najważniejsze jest dobrze patrzeć”.
Niesamowicie pokazana jest tu walka z samym sobą ojca i Łucji, niewielki rozmiar książki sprawia, że treść jest skondensowana, za pomocą niewielu użytych słów przedstawione są niezwykle silne emocje, dzięki czemu opowieść zostaje w pamięci na zawsze, a po skończeniu trzeba ochłonąć i uspokoić się, zanim przejdzie się do następnej lektury. Jak doda się do tego magiczne zakończenie, to otrzymujemy cudowną opowieść o miłości, samorealizacji, tęsknotach i walce z własną psychiką. Czy bohaterom uda się wyjść na prostą i dojść do ładu z samym sobą każdy musi przekonać się sam.
„Święto ognia” to dla mnie 10/10. Z niecierpliwością czekam też na ekranizację w reżyserii mojej ulubionej Kingi Dębskiej
Jak mocno książka mnie wciągneła: | (10 / 10) |
Język i styl pisania: | (10 / 10) |
Czy warto przeczytać: | (10 / 10) |
Average: | (10 / 10) |
Zostaw komentarz