W najnowszej książce Andrzeja Stasiuka poznajemy kilka dni z życia nadgranicznej wioski. W czasie II wojny światowej, ale przez agresją Niemców na Rosjan splatają się tu losy kilkorga bohaterów, których łączy miejscowy przewoźnik, który za pieniądze przewozi ludzi ze strony polskiej na rosyjską i w odwrotnym kierunku.

Rzeka, a w zasadzie łódka przewoźnika, spaja ze sobą dwa światy: niemiecki (okupowanej Polski) i rosyjski. Część ludzi szuka wybawienia po niemieckiej stronie, inni po rosyjskiej. Poznajemy odrębne narodowości, które są tak blisko siebie, a jednak daleko, rzeka stanowi barierę niczym wysoki mur nie do przebycia. „Tak zawsze było, ponieważ nie chcieli oglądać nikogo poza najbliższymi, nie chcieli sięgać dalej niż na skraj wsi”.

Mam ambiwalentny stosunek do tej książki. Z jednej strony wspaniale oddany jest klimat nadrzecznych okolic „Było późne popołudnie. Od zagajnika ciągnął się bagienny zaduch. Rzeka była o kilometr (…) Płynęła głównym nurtem, a zarazem nie chciała porzucać starorzecza (…). Upał unosił w powietrze gęste, gnilne opary. Duszne, rybie i zbutwiałe, wypełnione owadzim brzęczeniem”. Rzeka płynie spokojnie, jest neutralna w stosunku do zamieszkujących jej brzegi ludzi, ale równocześnie dzieli ich na dwie niekompatybilne społeczności, dla których nie ma nici porozumienia.

Z drugiej strony zbyt płytko i wydaje mi się, że krzywdząco, oddane są tu realia zachowań ludzkich. Wszystko sprowadza się do szablonów: zły, prymitywny partyzant polski, który dziwi się na widok widelca, dobry, bogaty Żyd, uciekający przed prześladowaniami, Niemiec, który niemal nie ingeruje w sprawy wioski i z którym można się za pieniądze lub płody ziemi, albo ryby ułożyć oraz śmierdzący Rosjanin, który strzela do wszystkich. W czasie wojny zachowania i postawy ludzkie były bardzo różne, po każdej stronie byli dobrzy i źli ludzie, ale tutaj aż bije w oczy schematyzm przedstawiania postaci, co budzi niesmak i grozi wyrobieniem sobie u czytelnika takiego właśnie obrazu rzeczywistości. Do tego zakrzywiona zostaje historia, gdyż przed agresją Rosjan we wrześniu 1939 roku ziemie za rzeką należały do Polski, nie Rosji, więc ich mieszkańcy to nie tylko Rosjanie, a o tym w „Przewozie” się nie wspomina i traktuje się ich jak inny, barbarzyński naród.

Całość spina postać narratora, wnuka przewoźnika z czasów wojny, którego dziadek i cała rodzina chronili przed drastycznymi informacjami i starali się, by ominęły go niebezpieczeństwa okupacji. Narrator po latach wraca w rejony dzieciństwa, by zmierzyć się, niczym na psychoterapii, z demonami przeszłości. „Pamiętał zdarzenia, ale były one oddzielone, niepowiązane, wynurzały się z nicości i znów w nią zapadały, i tylko nieustanne ich powtarzanie, niemilknąca opowieść nadawały im jakiś rozpaczliwy sens”. Dla mnie opowieść snuta przez narratora i jego opowieści i wspomnienia są najlepszą częścią książki, budzą głęboką refleksję, przywodzą na myśl obrazy z własnego życia, każą zastanowić się nad mijającym czasem i nad minionymi zdarzeniami, na które nie mamy wpływu i nie możemy ich w żaden sposób zmienić.

Motyw rzeki oddzielającej dwa światy i przewoźnika spinającego oba brzegi nie jest nowy. Wcześniej świetnie ujął to Ivo Andrić w „Moście na Drinie, gdzie oba brzegi rzeki wiązał most, który grał rolę spoiwa dwóch światów. Na bazie historii mostu autor przedstawił historię dwóch światów. W „Przewozie” tego mi zabrakło. Co prawda konwencja jest inna, bo akcja rozgrywa się w ciągu kilku dni, ale moim zdaniem dość słabo zaakcentowana jest rola przewoźnika. Stasiuk skupia się na przedstawieniu działań swoich bohaterów i robi to, jak wcześniej napisałam, schematycznie, a właściciel łódki ginie gdzieś w tle.

Podsumowując, mam bardzo mieszane odczucia po przeczytaniu tej książki. Sięgnęłam po nią zachęcona entuzjastycznymi zapowiedziami, podobał mi się opis, ale zawiodłam się na płytkim podejściu do szablonowo przedstawionych postaci, a do tego Stasiuk przyjął w „Przewozie” konwencję pisania bardzo krótkimi zdaniami, co męczy na dłuższą metę, nie mogłam przyzwyczaić się do takiego sposobu narracji. Nie przeczytałabym tej książki drugi raz. Czy polecam? Nie bardzo, ale każdy może wyrobić sobie własne zdanie na temat „Przewozu”.

Jak mocno książka mnie wciągneła:7 out of 10 stars (7,0 / 10)
Język i styl pisania:4 out of 10 stars (4,0 / 10)
Czy warto przeczytać:6 out of 10 stars (6,0 / 10)
Average:5.7 out of 10 stars (5,7 / 10)