Bardzo lubię reportaże, więc z chęcią sięgnęłam po tę książkę, tym bardziej, że na rynku czytelniczym nie ma zbyt wielu pozycji o współczesnej emigracji zarobkowej. Temat znam jedynie z nielicznych opowieści dorabiających sobie w ten sposób osób. Jednak „NOrWay. Półdzienniki z emigracji” to dużo więcej niż reportaż. Książka z jednej strony ukazuje realia życia emigracyjnego, krok po kroku poznajemy szczegóły przygotowań do wyjazdu, drogę, mieszkanie, poszukiwanie pracy. Z drugiej zaś strony dostajemy emocjonalny obraz emigracji, co jest niezwykle ciekawe jako aspekt psychologiczny emigracji.
Dlaczego ludzie wyjeżdżają za granicę zarabiać pieniądze? Ciągle jeszcze istnieje przepaść między naszymi zarobkami tu na miejscu, w Polsce, a zarobkami w świecie zachodniej Europy, w porównywalnych zawodach. Poza tym „pieniądze piechotą nie chodzą, a jeżdżą w najlepszych brykach. Żeby je dogonić, musisz zwyczajnie zapierdalać”. Chęć szybkiego dorobienia się, pokazania sobie, a przede wszystkim innym, że jest się kimś w świecie, gdzie prestiż buduje się pieniędzmi, domem, drogim samochodem, czy zegarkiem, albo choćby możliwością zrobienia hucznej imprezy dla wszystkich kolegów, kiedy indziej zaś tak, jak w przypadku autora książki, potrzeba szybkiej spłaty długów, by z czystym kontem móc zacząć od nowa życie w rodzinnym kraju.
Emigracyjna powieść Piotra Mikołajczyka jest niezwykle ekspresyjna. Rzadko dostajemy relację zbudowaną na odczuciach, przemyśleniach i emocjach. Autor pokazuje emigrację od strony psychologicznej. Opisuje specyficzną grupę ludzi: często niewykształconych, nieznających języka, chwytających się każdej pracy, jaką tylko uda im się złapać. Ci ludzie nie skarżą się na swój los, na frustrację, bezsilność, często bezradność „depresję się zapija, wypala kartonami niebieskich elemów, wciąga razem z koką. […] Trzeba być twardym jak norweskie skały. Nikt, kogo znałem, nie przyznał się, że już dalej nie może iść, że upadł i nie ma siły wstać.”
Ludzie wracający z zagranicznego zarobkowania nigdy nie przyznają się, że było im ciężko i fizycznie, i psychicznie, że mieli okresy bez pracy, gdy rozpacz i frustracja paraliżowała: do następnej „roboty”, w której można się było odkuć. Nie, w domu, czy wśród kolegów, każdy szpanuje, roztacza wizje eldorado i krainy mlekiem i miodem płynącej. Myślę, że każdy z nas zna przynajmniej jedną, jak nie więcej takich osób. Mamią innych opowieściami o szybkich, łatwych zarobków i lekkim życiem na obczyźnie. Po przeczytaniu książki Piotra Mikołajczyka inaczej będę patrzeć na tych ludzi. W zasadzie to nawet rozumiem takie zachowanie: po czasie ciemnym, jak w Mordorze każdy chce, by słońce nie zachodziło.
Ciągłe napięcie związane z problemami w obcym kraju trzeba jakoś rozładować. Nie da się żyć w ciągłym stresie. „Demontaż potrafi mieć w sobie coś fascynującego i magicznego. Powinni go spróbować wszyscy sfrustrowani życiem biznesmeni, dzieci niemogące już wytrzymać z matkami i ojcami […]. Wzięcie do ręki młotka, dłuta, łomu czy młota pneumatycznego, zniszczenie czegoś, zmiana materii stałej w kruchą, znęcanie się nad martwym kawałkiem ściany jest oczyszczające i dobre.” Coś w tym jest. Przypomina mi to powstające pokoje furii, pokoje wściekłości, gdzie można rozładować napięcie przez niszczenie różnych sprzętów.
Emigracyjny robotnik, daleko od kraju, bez znajomości lokalnego języka, bez rodziny, przyjaciół, który nie może sobie pozwolić na wyjście do pubu, restauracji i ograniczony jest do towarzystwa takich samych jak on emigrantów to obraz bardzo smutny i przytaczający. Co dzieje się w umysłach tych ludzi wiedzą tylko oni, my możemy tylko spojrzeć na nich przez pryzmat spostrzeżeń i przemyśleń autora książki, który ciężko przeżył kilkuletni wyjazd.
Cieszę się, że przeczytałam „NOrWAY. Półdzienniki z emigracji”. To książka mądra i dająca do myślenia. Pokazuje, że nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje, a życie nie jest czarnobiałe, ale ma wiele odcieni szarości. Napisana jest pięknym językiem, wartko, nie można się od nie oderwać od pierwszej, do ostatniej strony, choć nie jest łatwa w odbiorze. Polecam wszystkim, którzy chcą poznać emigracyjne życie zarobkowe z perspektywy emocji, uczuć i przemyśleń polonisty, którego zakręcone koleje losu zmusiły do wyjazdu i pracy w Norwegii.
Dziękuję Wydawnictwu Otwarte za przedpremierowy egzemplarz książki.
Jak mocno książka mnie wciągneła: | (9,0 / 10) |
Język i styl pisania: | (10,0 / 10) |
Czy warto przeczytać: | (10,0 / 10) |
Average: | (9,7 / 10) |
Zostaw komentarz